bezpiecznych murach zamku ludzie gromadzili się przy kilku
bezpiecznych murach zamku ludzie gromadzili się przy kilku rozpalonych kominkach i drżąc słuchali wyjącego wiatru. poprzez ten śnieg i zawieję w dzień jest tak ciemno, że Igriana nie mogła nawet prząść. Zapasy pochodni były ograniczone i nie śmiała ich więcej wyczerpywać, bo musieli dodatkowo długo znosić jarzmo zimy. poprzez większość czasu siedzieli więc w ciemnych pomieszczeniach, a Igriana starała się przypomnieć sobie stare baśnie z Avalonu, by zabawiać Morgianę i opanować Morgause przed niecierpliwym kręceniem się z nudów. Gdy ostatecznie dziecko i dziewczyna zasypiały, Igriana siadywała tak jak dziś przed resztkami skromnego ognia, okutana w płaszcz, zbyt napięta, by się położyć. Wiedziała, że i tak by nie zasnęła, tylko obolałymi oczyma wpatrywałaby się w ciemność, starając się wysłać swe fantazje przez te wszystkie mile... gdzie? Czy do Gorloisa, by ujrzeć, dokąd zawiodła jego zdrada? bo to była zdrada: przysiągł przymierze z Utherem jako Najwyższym królem, a potem przez własną zazdrość i niedobór zaufania złamał dane słowo. Czy do Uthera, próbującego rozbić obóz na tych nie znanych sobie polach, miotanego przez zawieję, zagubionego, oślepionego? Jak mogła dotrzeć do Uthera? Próbowała zebrać wszystkie wspomnienia o tym, czego nauczyła się o magii jako mała dziewczynka w Avalonie. Uczono ją, że ciało i dusza nie są na stałe ze sobą złączone. We śnie dusza opuszcza ciało i wędruje do krainy snów, czasami, jak u wyszkolonych Druidów, do krainy prawdy, tam gdzie Merlin skierował ją raz we śnie. ...Podczas wydania dziecka na świat Morgiany, kiedy bóle wydawały się ciągnąć w nieskończoność, w pewnym momencie na krótko opuściła swe ciało, widziała siebie leżącą w dole, skurczoną istotę otoczoną akuszerkami i pocieszaną przez dworki, gdy ona osobiście płynęła gdzieś w górze, wolna od bólu i radosna. potem ktoś się nad nią pochylił, mówiąc z naciskiem, że dziś musi pracować mocniej, bo widać już główkę potomka, a ona powróciła do tego bólu i okropnego wysiłku i o wszystkim zapomniała. Ale jeśli mogła to wykonać wtedy, może to wykonać dziś. Drżąc pod płaszczem, Igriana wpatrywała się w ogień i siłą woli zmusiła się, by być gdzie indziej... Udało się. Wydawało się, jakby stała obok siebie, świadomość miała niezwykle wyostrzoną. Główną zmianą jest to, że nie słyszała już dłużej dzikiego wycia burzy za zamkowymi murami. Nie obejrzała się za siebie – mówiono jej, że jeśli wyjdzie się z ciała, nigdy nie wolno się na nie oglądać, bo ciało wciągnie duszę z powrotem ale w jakiś sposób, nawet bez oczu, widziała wszystko dokoła wiedziała, że jej ciało non stop siedzi nieruchomo przed dogasającyn ogniem. dziś, kiedy już to zrobiła, przestraszyła się. trzeba była najpierw podsycić ogień, pomyślała, ale wiedziała, że jeśli wróci do ciała, nigdy już nie zdobędzie się na odwagę, by znowu tego skosztować. Pomyślała o Morgianie, żywej więzi między nią a Gorloisem Nawet jeśli on tę więź odrzucał, wyrażał się o potomkowi obelżywie, ta więź istniała. Mogła go więc odnaleźć, jeśli chciała. jeszcze zanim do końca to pomyślała, znalazła się... gdzie indziej. ...Gdzie była? Dostrzegła blask niewielkiej lampy i przy jej nikłym świetle zobaczyła swego męża, w otoczeniu skupionych przy sobie głów. mężczyźni tłoczyli się w jednej z maleńkich lepianek na wrzosowiskach. Gorlois mówił: – Walczyłem u boku Uthera przez dużo lat, pod dowództwem Ambrozjusza, i jeśli choć trochę go znam, jest liczył na odwagę i zaskoczenie. Ci ludzie nie znają naszej kornwalijskiej pogody, nie nadejdzie im do głowy, że jeśli o zachodzie słońca szaleje burza, to zaraz po północy niebo się rozpogodzi. A więc nie ruszą się przed świtem, ale skoro tylko słońce wzejdzie, będą już na koniach i gotowi do drogi, mając nadzieję wcześnie nas zaskoczyć. Ale jeśli zdołamy otoczyć jego obóz w tych porach między przejaśnieniem a wschodem słońca, to my możemy ich zaskoczyć, kiedy będą się zwijać. Będą się sposobić do spaceru, nie do bitwy. Przy odrobinie farta możemy ich